Na obrzeżach Wołynia, nad cichą wodą Stochodu, położone jest małe miasteczko o bogatej historii. W tym roku Lubieszów obchodzi 525 rocznicę od czasu pierwszej pisemnej wzmianki o nim.
O dawnym Lubieszowie dziś przypominają zabytki stuletniej dawności. Są one świadkami tego okresu, kiedy Lubieszów funkcjonował jako centrum kulturowe Europy Wschodniej.
Podobnie jak cała Ukraina, ten malowniczy zakątek Polesia w różnych okresach historii przebywał pod rządami różnych państw. O tym, a także o podróży przez Lubieszów Tarasa Szewczenki, o śmierci w latach drugiej wojny światowej prawie 2,5 tys. Żydów w samym centrum miasta, o bezlitosnym spaleniu na stosie 183 Polaków i o wielu innych wydarzeniach historycznych dzisiaj można się dowiedzieć z ksiąg: „Lubieszowszczyzna” i „Lubieszowszczyzna. Z pochodzenia jesteśmy Ukraińcami” Petra Buszczyka, „Z głębi wieków w niebytność” różnych autorów oraz licznych opracowań lokalnego krajoznawcy Petra Krawczuka. Właśnie dzięki tym pisemnym świadectwom ludzie współcześni są w stanie cofnąć się w czasie.
Pozostaje zagadką, dlaczego właśnie dzisiejszy Lubieszów, a niegdyś Nowy Dolsk, nazwany tak przez jego właściciela, szlachcica Jana Dolskiego, przyciągał uwagę elit rządzących Rzeczpospolitą. Właśnie w Lubieszowie została wzniesiona jedna z najpotężniejszych świątyń – Kościół pod wezwaniem św. Jana Ewangelisty, który nie miał sobie równych wśród podobnych budowli w państwie. Papież osobiście nadzorował jego budowę. Dostojny, z niezwykłymi malowidłami, zbudowany w stylu barokowym, z dwunastogłosowymi organami, był nie tylko sanktuarium, ale także niezrównanym zabytkiem architektury. Jego szczyt, widziany z odległości 10 mil, był przewodnikiem w poszukiwaniu Nowego Dolska, później Lubieszowa. Kościół przetrwał pierwszą i drugą wojnę światową, lecz 17 lipca 1969 roku został wysadzony w powietrze, co było zwieńczeniem serii nieudanych prób zniszczenia Kościoła na polecenie radzieckiego kierownictwa. Ludzie rzucili się do rozbiórki pozostałości po świątyni, aby znaleźć tam złoto. Później tego żałowali. Do chwili obecnej nikt nie odważył się wybudować na miejscu dawnego Kościoła żadnego gmachu. Otóż tak i stoi jałowy teren w samym centrum Lubieszowa jako nieme przypomnienie o zniszczonej świątyni.
Przypomnieniem historii miasteczka, które kiedyś było lokowane na prawie magdeburskim, są zachowane zabytkowe budynki. Jednym z nich jest internat dla dzieci zubożałej szlachty, później zamieniony na Kolegium Lubeszowskie, które stało w pobliżu Kościoła. Nazywano je rownież Szkołą Pijarów. Odgrywało ważną rolę nie tylko w życiu duchowym ziem lubieszowskich, lecz także całej Rzeczypospolitej. O historii tej instytucji możemy dowiedzieć się z „Kroniki Kolegium Lubieszowskiego” napisanej przez jej ostatniego rektora – Antoniego Moszyńskiego. Uczono tutaj katechizmu, historii, podstaw geografii i prawa rzymskiego, łaciny, języków: polskiego, rosyjskiego, francuskiego i niemieckiego, matematyki, logiki, prawa państwowego i narodowego, retoryki i wielu innych przedmiotów. Szlachta z całej Rzeczypospolitej Polskiej za wielki honor uważała dostanie się ich dzieci na naukę do Liceum Lubieszowskiego w Nowym Dolsku. Tutaj studiował polski bohater narodowy Tadeusz Kościuszko, kaznodzieja i poeta Jerzy Ciapiński, profesor Uniwersytetu Wileńskiego Stanisław Jundził, nauczyciel i filozof Kazimierz Narbut. Pomieszczenia tej szkoły zachowały się do dziś i stoją na jednej z głównych ulic miasteczka. W murach dawnego liceum znajdują się różne instytucje i organizacje rejonowe, w tym też redakcja gazety „Nowe Życie” – „kronikarza” historii Lubieszowa.
Obok dawnego parku, który jest kolejnym „świadkiem” przeszłości, zachowały się dwie niezwykłe budowle – klasztor kapucynów i brama wjazdowa do Zamku Czarnieckiego. W styczniu 1754 roku Nowy Dolsk i majątki w jego okolicach zostały sprzedane Janowi Antoniemu Czarnieckiemu, kasztelanowi bracławskiemu. To właśnie on wybudował zamek nad Stochodem. Do dnia dzisiejszego zachowała się tylko część tego niezwykłego kompleksu, a zwłaszcza brama wjazdowa, która teraz jest swoistym przejściem ze współczesnego Lubieszowa do dawnego parku ze stuletnimi dębami. Po drugiej stronie parku znajduje się klasztor kapucynów, w ścianach którego obecnie funkcjonują: rejonowy oddział milicji ukraińskiej i Kościół św. Cyryla i Metodego. W latach 90-tych ubiegłego wieku w Lubieszowie przebywał ojciec Jan Mucharski. Zamierzał odrodzić działalność klasztoru, zorganizować naprawę pomieszczenia, ogrodzić terytorium polskich cmentarzy i ustawić znaki pamiątkowe w tych miejscach, które są drogie sercom Ukraińców i Polaków. Jednak jego plany niestety pozostały niespełnione.
Mijają lata. Woda Stochodu porywa daleko wszystkie przeżycia. Jednak one nigdy nie zostaną wymazane z ludzkiej pamięci. Potwierdzają to liczni turyści z różnych krajów codziennie przybywający w odwiedziny do dawnego miasteczka. Pragną wysłuchać opowieści tubylców o podziemiu, położonym pod całym miasteczkiem i pod Stochodem przedłużonym aż do sąsiedniej wsi Zarika, od klasztoru do zamku Czarnieckiego i jeszcze dalej, w nieznane. Mówią, że dotychczas tam gdzieś pod ziemią można odnaleźć słynną winiarnię i doskonałą bibliotekę z czasów Rzeczypospolitej, która byłaby świadkiem ciekawej historii niedużego polskiego miasteczka nad Stochodem.
Natalia MUCHA