Rozmowa z Mirosławem, synem Marcela Lipińskiego, ostatniego przedwojennego sołtysa Huty Stepańskiej, przebiegała jak wszystkie inne. Odpowiadał w rozmowach telefonicznych na zadawane mu pytania. Tak doszliśmy do tematu młyna Niemca Szmytke i jego 300-kilowej świni, chowanej na otrębach z młyna.
Nic nie zapowiadało nagłej zmiany, która przerwała rozmowę.
Zatelefonowałem do Mirosława, a on mi mówi: «Panie, już więcej nie będę z Panem rozmawiał. Śnił mi się Szmytke (według innych źródeł Schmytke) w mundurze gestapowca i z pistoletem w ręku, jak stoi nad moim łóżkiem i mówi – «Co ty o moich świniach ludziom opowiadasz?». Od tego czasu rozpocząłem więc spisywanie zebranych historii. Jest ich już tak wiele, że jednego życia będzie za mało, żeby je opracować.
Jako pierwszą historię zaproponuję Państwu opowieść o początkach osadnictwa polskiego w okolicach Huty Stepańskiej na Wołyniu (obecnie wieś Huta w rejonie kostopolskim w obwodzie rówieńskim na Ukrainie).
Wołynianie, jak pisał w 1113 r. Nestor, tworzyli odrębne państwo. Świadczy o tym np. pradawny gród usytuowany nad brzegiem Horynia k. Sołowiowej Góry. W 981 r. wielki książę kijowski zabierając Wołyń Lachom przyłączył go do Rusi Kijowskiej. Potem w XIII wieku region ten stopniowo przechodził po części w ręce litewskie i polskie. Król polski Władysław Jagiełło nadał Wołyń księciu Witoldowi (1387–1430), ten, korzystając ze sprzyjających warunków geopolitycznych, przyczynił się do rozkwitu tej ziemi. Ukoronowaniem znaczenia Wołynia był Zjazd Monarchów w 1429 r.
Za panowania Witolda na Wołyń zaczęli przybywać osadnicy z Korony (Polski) i Niemiec, pojawili się też Żydzi, Ormianie, Karaimi. Wtedy przybyli również Wołosi pochodzący z pogranicza grecko-macedońskiego, lud wcześniej chwilowo osiadły koło Sokala i Stryja. Z ustnych przekazów, podawanych przez wieki z dziada pradziada, wynika, że Wołosi zasymilowali się w jeden naród z Polakami, wiernie służąc Rzeczpospolitej. Hucianie w większości to właśnie potomkowie tych zasymilowanych przybyszów. Osadnicy zagospodarowywali ziemie i pierwotne puszcze, tylko nieliczne futory istniały tu wcześniej.
Z tamtych czasów współcześni (żyjący w okresie międzywojennym) zastali złożone stosunki współużytkowania i serwituty. Były one wynikiem tzw. reformy włócznej, którą po Unii Lubelskiej (1569) przeprowadził król Zygmunt August. Dała ona impuls do późniejszej kolonizacji nowych obszarów. Za jej sprawą dokonano pomiarów, wydzielano gospodarstwa, ustalono daniny i opłaty. Powstawało nowe tzw. osadnictwo puszczańskie, z tamtego też okresu pochodzą pierwsze wzmianki o Hucie Stepańskiej. Historia Wołynia była burzliwa, najazdy tatarskie i wojna kozacka (1648–1657) spustoszyły tę krainę. W 1793 r. nasza Huciańska ziemia znalazła się w zaborze rosyjskim. Powstania listopadowe (1830) i styczniowe (1863) spowodowały represje carskie, zsyłki, konfiskatę majątków, kasację zakonów, likwidację szkół polskich, rusyfikację itp.
Car zakazał sprzedaży ziemi Polakom i katolikom w ramach represji i rusyfikacji. Wtedy przybyli koloniści z Niemiec i Czech nabywając ziemię za bezcen. Prawosławni nie mieli za co kupić ziemi: dopiero niedawno zniesiono pańszczyznę i żyli w nędzy. W tym czasie puszcze stepańskie nabył i wytrzebił polski przedsiębiorca Jan Bloch, dla szybkiej wywózki drewna budując kolej wąskotorową. W rosyjskie ręce przechodziła, poddana konfiskacie, ziemia hrabiów Worcellów ze Stepania. Tak pułkownik carski Teleszew otrzymał ziemię pomiędzy Stepaniem, Hutą Stepańską, a Mydzkiem, aż pod Stydyń, gdzie gospodarzył Polak hrabia Jezierski. Tenże pułkownik, będąc attache wojskowym w Brukseli, zadłużył się w Banku Państwowym w Hainaut, a nie mogąc spłacić długów w zamian przekazał ziemie swojemu poręczycielowi Alfredowi de Pourbaix.
Ostatecznie ziemia przeszła na Kamila de Pourbaix w 1889 r. i wtedy przybył on z Belgii na Wołyń. Uczciwie nabywając ziemię i lasy trafił w sąsiedztwo Huty Stepańskiej, gdzie uwikłany został w konflikty, których nigdy nie zakończono. Chodziło o prawa własności. Zgodnie z ukazem carskim Polak nie miał prawa posiadać aktu własności ziemi, na której od wieków gospodarzył. Nie było wiadomo, gdzie zaczyna się ziemia i las Pourbaixa, a gdzie kończą się ziemie i lasy «urodzonych» (wpis w akta kościelne stwierdzający pochodzenie szlacheckie) Hucian.
W celu zabezpieczenia się przed atakiem niemieckim, Wołyń w planach wojennych Rosji miał pozostać zacofany. Nie budowano dróg, mostów, nie meliorowano bagien, puszcze pierwotne były dla wojska nie do przebycia. W podobnym stanie celowego zacofania pozostawało też życie ludności, a z nim szkolnictwo, kultura i lecznictwo. Bieda i powszechna nędza spowijała, jak bagienna mgła, cały Wołyń i Polesie.
I wojna światowa, rewolucja bolszewicka i wojna z nią były zwiastunami odrodzenia Polski. We wrześniu 1920 r. polska władza wróciła na Wołyń. Państwo Polskie, biedne i zrujnowane, musiało zaczynać wszystko od podstaw. Rządy objęli w zdecydowanej większości Polacy pochodzący z zaborów austriackiego i pruskiego, co nie było bez znaczenia dla zacofanego Wołynia. Brak było tu kadry i wykształconych obywateli. Przybyli więc z «centrali» (określenie powszechnie używane wobec przybyszów z Poznania, Łodzi, Krakowa, Kielc, Warszawy) nauczyciele, urzędnicy, policjanci, leśnicy, kolejarze, osadnicy wojskowi itp., którzy wnosząc inną, niż zastaną na Wołyniu, kulturę dominowali nad rodowitymi mieszkańcami. Nie przez to dominowali, że byli mądrzejsi, a przez to, że my nie mieliśmy możliwości się kształcić i bliższa nam był kultura ruska, niż pruska. Lata po II wojnie światowej doskonale to potwierdzają. Ta biedna, nieurodzajna Huciańska ziemia wydała wielki plon – wykształconych ludzi.
Czasy zaborów nie zniszczyły polskości Hucian, przetrwała dzięki wierze katolickiej i szlachectwu, które było pielęgnowane z wielką pieczołowitością. Tu każdy wiedział, z jakiego rodu pochodzi i gdzie są jego korzenie. Hucianie nie znali jarzma pańszczyzny, żyli różnie, biednie i bogato, ale zawsze pracowali na swoim, nie na pańskim. Nigdy żaden «pan» nie dominował nad Hucianami. Tak pozostało do końca.
Inaczej było z ludem ukraińskim, wtedy nazywanym ruskim. Sąsiedzi Ukraińcy, ciemiężeni ze wszystkich stron, nie widzieli dla siebie żadnej różnicy, kiedy odradzała się Polska. W ich odczuciu zmienił się tylko pan i nazwa, a «czarny los» dalej pozostał ten sam. Teraz Polska nie pozwalała kupować ziemi Ukraińcom, kazała płacić wysokie podatki, zabraniała wstępu do lasu, na domiar tego sprowadzała jeszcze kolonistów. Obsadzała prawie wszystkie stanowiska Polakami, spychając na margines żywioł ukraiński. Sekwestrator i policjant był częstym gościem w obejściu Ukraińca. Informacje o Wielkim Głodzie na Ukrainie radzieckiej były uważane za polską propagandę. Lud we wsiach ukraińskich nie widział różnicy w «okupacji» polskiej i radzieckiej. Polacy i Ukraińcy stawali się coraz bardziej obcy wobec siebie. Jeszcze tylko starzy ludzie podtrzymywali wiekowe tradycje przyjaznego współżycia.
Nienawiść wdzierała się w serca Ukraińców, jak Horyń na wiosnę wdzierał się na łąki: wystarczyło tylko trochę słońca, a wszystko dookoła zalał. Podobnie było z przyjściem w 1942 r. agitatorów banderowskich z Galicji: po Wołyniu rozlał się wówczas nacjonalizm. Nam, Hucianom, przyszło w nim utonąć. Do dziś jest to dla ostatnich jeszcze żyjących Hucian nie do zrozumienia, jak do tego doszło. Żyliśmy przecież w zgodzie z Ukraińcami, dzieląc ten sam los. Zmuszeni, stanęliśmy do śmiertelnej walki, nasze męstwo nie poszło na marne. Uratowanych zostało kilka tysięcy Polaków, a pamięć o naszej walce wyryta jest na tablicy Grobu Nieznanego Żołnierza w Warszawie.
Tablice na Grobie Nieznanego Żołnierza w Warszawie. Po prawej wymieniona Huta Stepańska.
Korzystając z gościnności «Monitora Wołyńskiego» przedstawię wyrywkowo i w wielkim skrócie niektóre opowieści. Rozpocznę od czasów dawnych, żeby przybliżyć Tobie, Czytelniku, nieznane sprawy i zapomniane nazwiska. Niech pamięć o parafii Huta Stepańska tli się, jak światło gromnicy, i przypomina, że kiedyś my, Polacy, tam żyliśmy. Wspomnijcie o nas, sąsiedzi Ukraińcy, wspomnij o nas, Polsko.
Koło domu Sawickiego. Zdjęcie udostępnił Marek Perłowski.
Harcerze w Hucie Stepańskiej. Po prawej Dom Ludowy. Na tym placu dziś jest dom Wiktora Krota.
Przedwojenni mieszkańcy Huty Stepańskiej. W tle kościół. Zdjęcie udostępnił Marek Perłowski, wnuk organisty Juziuka.
Dom Kultury w Hucie Stepańskiej. Przed wojną stał tam dom Stanisława Piotrowskiego, ojca generała Czesława Piotrowskiego.
Rada wiejska w Hucie Stepańskiej. 2009 r.
Szkoła w Hucie Stepańskiej. 2010 r.
Tam, gdzie drzewa w centrum, wcześniej stał kościół.
Huciańskie pole koło miejsca, w którym stał kiedyś kościół.
Widok od strony miejsca, gdzie stał kiedyś kościół, na Kamionkę.
W tym miejscu była restauracja Stanisława Romana.
Tekst i zdjęcia: Janusz HOROSZKIEWICZ, wnuk Ludwika z Omelanki
P. S. 1: Używając nazwy Huta Stepańska mam na myśli także okoliczne wsie przylegające do niej, a razem będące częścią przedwojennej parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa z 1922 r. Nazwy miejscowości zmieniane przez wieki będę podawał takie jak były w 1939 r.
P. S. 2: Zainteresowani mogą uzyskać więcej informacji pod adresem mailowym: janusz-huta-stepanska@wp.pl
CZYTAJ TAKŻE: