Nareszcie muzyczny Łuck zakosztował długooczekiwanej delicji muzycznej, za sprawą X Międzynarodowego Festiwalu Jazz Bez.
Ta polsko-ukraińska impreza jazzowa obejmująca w sumie trzynaście miast Ukrainy i Polski rozpoczęła swój bieg 2 grudnia we Lwowie. Kolejnego dnia Jazz Bez zawitał już na Wołyń. Wieczór 3 grudnia skupił w starych murach Teatru Lalek licznych wielbicieli dobrego jazzu. „Luchesk Band” rozpoczął swoim występem łucką część wielodniowego maratonu jazzowego, serwując publiczności emanujące witalnością i optymizmem swoje kompozycje i improwizacje.
Szczególne uznanie należy się dla Pana Konsula Krzysztofa Sawickiego i dla trębacza Olega Bakowskiego. Pierwszy (za pomocą harmonijki ustnej) i drugi (razem z „Luchesk Bandem”) na wspólnym „jamowaniu” dzielnie trzymali „przyczółek jazzowy” podszas oczekiwania na przyjazd artystów z Polski. To ponad dwugodzinne oczekiwanie zostało stukrotnie wynagrodzone wiernej jazzowi i złaknionej dobrej muzyki łuckiej publiczności. Rzeszowski „Old Rzech Jazz-Band” pozostawiwszy za teatralnym progiem trud, gołoledź i bariery skutej zimą trasy z Przemyśla do Łucka, wprowadził na salę gorąco Nowego Orleanu – czyli mieszankę magii Wielkiej Rzeki, optymizmu, egzystencji i czaru orleańskiego stylu. „Jak oni grali, mój Boże, jak oni grali, jakby z Luisem A. się osobiście znali!”- ta sentencja z piosenki Maji i Andrzeja Sikorowskich doskonale oddaje uczucia łuckich słuchaczy.
Później wystąpił „Karolak Quartet”. Bez taniej wirtuozerii i zbędnego gadulstwa muzycznego, pomimo zmęczenia podróżą Wojciech Karolak tworzył cuda na swoich organach Hammonda. Kolejne owacje zebranych „wiernych” chojnie wynagradzał razem ze swoim „Quartetem” potężną porcją świetnego jazzu. Tak minął pierwszy JazzBezowy dzień w Łucku.
Walenty WAKOLUK
Zdjęcie Wołodymyra Chomycza