Łuck niewątpliwie widział większe wystawy sztuki ludowej, ale mimo niewielkiej skali (wszystkie eksponaty zmieściły się w holu miejscowego Pałacu Kultury) było na co popatrzeć. Swoje wyroby na festiwalu «Ginące zawody» pokazali przedstawiciele różnych rzemiosł ludowych – garncarstwa, wikliniarstwa, hafciarstwa, wycinanek, plecionkarstwa czy pszczelarstwa.
11 listopada w Pałacu Kultury miasta Łuck odbył się festiwal «Ginące Zawody» zorganizowany w ramach projektu «Rozwój współpracy polsko-ukraińskiej w oparciu o dziedzictwo kulturowe». Jednak patrząc na prezentujących swoje wyroby uczestników festiwalu oraz zainteresowanie zwiedzających wydawało się, że nazwa wydarzenia nie zostanie smutną przepowiednią. Rękodzieło ma jednak przyszłość.
Chrystyna Sawiuk, mieszkanka Łucka, od prawie 20 lat zajmuje się plecionkarstwem. Pochodzi z rejonu turzyskiego (podczas reformy 2020 r. włączony do rejonu kowelskiego – red.). Do plecionkarstwa zainspirowała ją matka, która zdobywała wyższe wykształcenie w Iwano-Frankiwsku na kierunku «Sztuka dekoracyjna i użytkowa». Obroniła też pracę dyplomową z plecionkarstwa. «Przynosiła do domu słomę, książki – od tego zaczęła się moja fascynacja tą sztuką. Mojemu synowi też się podoba, ale na razie brakuje mu cierpliwości» – opowiada rzemieślniczka.
Wiktoria Pasteruk z organizacji pozarządowej «Rękodzieła Wołynia» wykonuje wyroby z siana. Powiedziała, że materiałem dla takich wyrobów jest trawa leśna. Przy tworzeniu pluszaka do środka wkłada się także pachnące zioła – miętę, melisę czy lawendę. «To rzemiosło zafascynowało mnie jeszcze w dzieciństwie: kiedy pasłam z babcią krowę, zawsze coś plotłam z trawy» – opowiada rzemieślniczka. Oprócz własnych wyrobów prezentowała również dzieła swojej przyjaciółki Julii Spiwak, która przebywa obecnie za granicą. Dużą popularnością wśród zwiedzających cieszyły się również wianki wykonane przez Wiktorię Pasteruk.
Swoje wyroby zaprezentował wołyński garncarz Anatolij Filozof, specjalizujący się w drobnej plastyce i instrumentach muzycznych z gliny. Oprócz prostych gwizdków robi grzechotki, gliniane bębenki i okaryny. Na tych instrumentach można grać proste melodie, ponieważ mają one pełną oktawę, w tym półtony.
Plecionkarstwem ze słomy i florystyką ludową od 2006 r. zawodowo zajmuje się Walentyna Jakymowycz. «Zaczęłam dawno temu. W rejonie turzyskim mamy słynną rzemieślniczkę Marię Krawczuk. Kiedy moja córka miała osiem lat, wysłałam ją do pani Marii na naukę. I kiedy trzeba było jej pomóc, sama uczyłam się podstaw tego rękodzieła» – wspomina rzemieślniczka.
«Pracowałam jako nauczycielka matematyki, a kiedy nasza szkoła została zamknięta, poszłam na emeryturę. Jednak rejonowy wydział oświaty poprosił mnie o uczenie dzieci plecionkarstwa, więc się zgodziłam. Musiałam uczyć się sama, było ciężko, ale robię to już od 16 lat. Tworzę w pracowni «Poleskie złoto». Rzemiosło jest bardzo ciekawe, ale pracochłonne. Plecionkarstwem ze słomy zajmuje się też moja siostra, przywiozłam jej wyroby. Moja siostra robi diduchy, a ja wykonuję obręcze i lalki. Muszę dzielić swój czas między pracę ze słomą i matematykę, ponieważ nadal prowadzę zdalne lekcje tego przedmiotu dla dzieci. To są moje dwa skrzydła» – mówi Walentyna Jakymowycz.
Specjalnością Olesi Szczur jest wikliniarstwo. Artystka zaczęła 20 lat temu, kiedy wstąpiła na studia w Wołyńskiej Szkole Kultury i Sztuk Pięknych. Teraz jest w tej uczelni wykładowcą. Wśród wyrobów wikliniarskich przedstawionych na wystawie są również prace jej studentów.
Hafciarki Ludmyła Zawada i Ludmyła Sachniuk zajmują się tradycyjnym haftem ukraińskim. I to nie tylko wołyńskim. «Oto koszula poleska, wykonana na podstawie eksponatu naszego Wołyńskiego Muzeum Krajoznawczego. Ale jak możemy siebie ograniczać? Mamy tak bogate i piękne wzory! Dlatego w naszych pracach przedstawione są bardzo różne regiony Ukrainy» – mówią rzemieślniczki. «Inspiracje czerpiemy zarówno z muzeów, jak i z internetu. Zorganizowałyśmy również grupę w sieciach społecznościowych, gdzie można znaleźć nasze produkty. Dla nas haft to nie tylko hobby, ale też część życia» – mówi jedna pań.
Po wystawie odbył się koncert zespołów ludowych. Zaczęło się od nuty polskiej. Najpierw publiczność obejrzała powitalny filmik Regionalnego Centrum Kultury Kurpiowskiej im. Ks. Władysława Skierkowskiego w Myszyńcu, a drugim wydarzdeniem była piosenka «Hej, sokoły». Interesujący był pokaz dawnych strojów ludowych Wołynia. Następnie swoją twórczość zaprezentował dziecięcy zespół taneczny «Wołynianoczka», orkiestra instrumentów ludowych i zespół taneczny «Wołynianka» oraz zespół folklorystyczny «Czaczka». Na zakończenie zorganizowano loterię, w której można było wygrać wyroby rzemieślników wołyńskich.
«Przede wszystkim chcę pogratulować naszym kolegom i partnerom z Rzeczypospolitej Polskiej z okazji Święta Niepodległości. To symboliczne, że właśnie w tym dniu kończymy nasz wspólny projekt w ramach Programu Współpracy Transgranicznej Polska–Białoruś–Ukraina 2014–2020. Poświęcony jest folklorowi naszego regionu i wspólnemu dziedzictwu kulturowemu. Teraz, w warunkach wojny, wróg wziął na celownik naszą tożsamość, naszą kulturę i jest dla nas bardzo ważne, abyśmy nie zawiesili projektu, ale mogli go realizować dzięki wsparciu naszych partnerów z Polski. Razem zwyciężymy» – podziękowała w imieniu organizatorów Tetiana Hnatiw, szefowa Departamentu Kultury Rady Miasta Łuck.
Tekst i zdjęcia: Anatolij Olich