Niejaki ławrow, w pewnych kręgach zwany ministrem spraw zagranicznych rosji, rzucił focha. Jakiś czas temu, bez pożegnania, wyjechał ze szczytu G20. Nie było to angielskie wyjście, a zdecydowanie z przytupem.
Miast zmykać z podkulonym ogonem, postanowił, jak to ma w swoim zwyczaju, jak zwykle mijając się dalece z prawdą, skomentować zachowanie przywódców Wolnego Świata. Ponieważ przedstawiciele państw potępiających agesję rosyjską na Ukrainę nie chcieli uwiecznić się z nim na współnym zdjęciu i całkowicie zbojkotowali jego obecność, ławrow stwierdził, że jest to skandaliczny przejaw wściekłej rusofobii, totalnej nieuprzejmości i nietakt dyplomatyczny. Ot co. Taka historia.
Zapewne dokonując owej czynności oczekiwał, że cały świat, a przynajmniej jego połowa, zatrzyma się w niemym osłupieniu, spuści głowę w geście pokutnym i zacznie błagać jego «wysokość» o wybaczenie obrazy majestatu, jakiej wobec niego, a co za tym idzie i wobec rosji, się dopuścił. Wszak moskwa nie czyni nikomu żadnej krzywdy, chroni ludność cywilną a jedynie przeprowadza operację specjalną mającą na celu likwidację nazistów.
Gdyby nie dramatyczna sytuacja, jakiej jesteśmy świadkami, można byłoby «zachwycać» się niebywałą konsekwencją propagandystów kremla. «Podziwiać» te same metody prania mózgów stosowane od dziesiątek lat i, co ciekawe, przynoszące oczekiwane przez rosyjskich przywódców rezultaty. Skrywanie morderstw, gwałtów i grabieży pod płaszczykiem niewinnych nazw właściwie pokojowych operacji.
W 1937 i 1938 roku miały miejsce przerażające wydarzenia na terenach należących obecnie do Ukrainy, a w tamtych latach znajdujących się w granicach ZSRR. Władze sowieckie zaplanowały i przeprowadziły akcję polegającą na eksterminacji Polaków żyjących na tych ziemiach. W jej wyniku zostało zamordowanych około 111 tys. ludności polskiej narodowości.
Władze sowieckie to ludobójstwo nazwały Operacją Polską, o której szczegółach obszernie pisze Anatolij Olich na łamach «Monitora Wołyńskiego». Jak więc widać mimo upływających lat w działaniach rosji właściwie nie zmieniło się nic a nic.
Rzucić focha, czyli pokazywać humory, obrazić się, dąsać.
Angielskie wyjście, a więc po cichutku, niepostrzeżenie, tak, by nasza nieobecność nie została zauważona.
Zrobić coś z przytupem – oznacza celowe zwracanie na siebie uwagi.
Zmykać z podkulonym ogonem, czyli pokornie, potulnie bez żadnego sprzeciwu.
Pranie mózgu – to brutalny proces indoktrynacji.
Skrywać coś pod płaszczykiem – oznacza ukrywanie prawdziwych intencji lub działań.
Gabriela Woźniak-Kowalik,
nauczycielka skierowana do Łucka i Kowla przez ORPEG