Maria Bożko przez ponad 20 lat kierowała Dubieńskim Towarzystwem Kultury Polskiej. W rozmowie opowiada o życiu swojej rodziny w okresie międzywojennym, tragicznych wydarzeniach II wojny światowej i odrodzeniu kulturowym polskiej społeczności miasta w latach 90. XX w.
Polsko-niemieckie korzenie
«Moi dziadkowie ze strony matki mieszkali we wsi Kiryłówka (w okresie międzywojennym wieś na terenie powiatu dubieńskiego w województwie wołyńskim, obecnie nie istnieje – aut.). Dziadek miał na imię Józef Cichoński, był pochodzenia polskiego. Z kolei babcia Maria, z domu Zwajc, pochodziła z miejscowej rodziny niemieckiej. Mieli dom w Kiryłówce, prowadzili gospodarstwo. Dziadek pracował na roli, babcia wychowywała dzieci.
Moja mama Joanna Cichońska urodziła się w 1903 r. i była najstarsza z dzieci. Oprócz niej w rodzinie dorastały także jej siostry Maria, Frania, Aniela i Stanisława oraz brat Paweł. Stanisława zmarła w młodym wieku. Pewnego dnia, gdy podczas wichury wracała z kościoła w Dubnie, spadła na nią belka z dachu, która spowodowała śmiertelne obrażenia. Ciotka Aniela wyszła za mąż za żołnierza i przeniosła się do Białegostoku. Inna ciocia, Maria, po robotach przymusowych w Niemczech w latach II wojny światowej, również przeniosła się do Białegostoku. Wujek Paweł wyjechał do Polski w latach wojennych. Ciocia Franciszka, Frania, wyszła za mąż za Czecha Jaroslava Dovbravę, z którym mieszkała we wsi Strakłów Czeski koło Dubna, a po wojnie przenieśli się do Czech, do Pilzna» – opowiada Maria Bożko.
Życie swojej mamy Joanny w okresie międzywojennym opisuje tak: «Pomagała rodzicom w pracach domowych. Gruntownego wykształcenia nie otrzymała, ale czytać i pisać umiała. W rodzinie dziadków rozmawiało się po polsku. Chodzili do kościoła w Dubnie, ale raz w miesiącu do Kiryłówki przyjeżdżał ksiądz i odprawiał mszę w kaplicy. Pojawił się także pomysł wybudowania kościółka, ale wojna przekreśliła te plany. W 1935 r. urodził się mój starszy brat Alfred Cichoński. Jego ojciec postanowił nie żenić się z matką, więc ich związek się zakończył».
Józef i Maria Cichońscy z córkami (okres międzywojenny)
«Ojciec uciekł z niewoli fińskiej»
«Mój ojciec, Michał Kitajew, jest Rosjaninem z pochodzenia. Urodził się w 1903 r. w Riazaniu. Brał udział w wojnie radziecko-fińskiej 1939–1940, w czasie której dostał się do niewoli. Później udało mu się uciec z Finlandii, po czym znalazł się na Rówieńszczyźnie, w naszej Kiryłówсe. Niewiele opowiadał o swojej rodzinie. Mówił, że miał braci, którzy też prowadzili gospodarstwo. W Kiryłówce poznał moją matkę, później zamieszkali razem» – kontynuuje Maria Bożko.
Pani Maria opowiada o tragicznych wydarzeniach II wojny światowej: «W czasie wojny mój wujek Paweł Cichoński wyjechał do Polski. Tam ożenił się i został. Moich dziadków z kolei zamordowali banderowcy.
W Kiryłówce mieszkali głównie Polacy, ale byli też Ukraińcy. Jeden z nich, Benedykt Szewczuk, dowodził bandą, która atakowała Polaków. W kwietniu 1943 r. przyszli do naszego domu i zabili moich dziadków. W tym czasie moja matka z moim bratem Alfredem i ojcem Michałem ukrywali się na strychu. Nie znaleziono ich. Nocą uciekli do wsi Hradky (rejon dubieński obwodu rówieńskiego – aut.), gdzie przez tydzień chronili się na strychu Ukraińca o nazwisku Popiel. Ukrywała się u niego także Helena, siostra stryjeczna mojej mamy. Ucieczkę zasugerował jej ukraiński przyjaciel, który wiedział o planowanych atakach. Później wyjechała do Polski i zamieszkała w Legnicy. Kilka razy przyjeżdżałam do niej w odwiedziny».
«Ogółem w Kiryłówce w wyniku ataków zginęło do 30 osób. Tam też zostały pochowane. Już w naszych czasach, w 2005 r., udało mi się doprowadzić do postawienia w Kiryłówce pomnika. Dziś tym miejscem od czasu do czasu opiekuje się parafianin naszego kościoła w Dubnie, który kupił dom koło Kiryłówki» – dodaje Maria Bożko.
W Dubnie
«Po pewnym czasie spędzonym na strychu Ukraińca Popiela matka wraz z Alfredem i ojcem uciekli do Dubna. Tam mieszkali w małym domku przypominającym długi barak. Urodziłam się w nim we wrześniu 1945 r., ale w urzędowych dokumentach mama zapisała, że przyszłam na świat w styczniu 1946 r. Później wyjaśniła, że nie chciała przez te trzy miesiące przypisywać mi całego roku i powiedziała, że faktycznie urodziłam się pod koniec tego miesiąca, w którym się kopie ziemniaki, czyli września. Poród odebrała położna, a kiedy po trzech miesiącach trafiłam do szpitala, wszyscy byli zdziwieni, że dziecko jest tak duże jak na swój wiek (uśmiecha się – aut.)» – mówi pani Maria.
O życiu w powojennym Dubnie wspomina: «Mój ojciec pracował jako stolarz w miejscowym przedsiębiorstwie. Później kupił konie i jeździł do Kiryłówki, aby zebrać drewno na budowę domu, w którym mieszkamy do dzisiaj. Umawiał się z miejscowymi chłopakami, którzy dostarczali mu niezbędne materiały. Ojciec rozmawiał tylko po rosyjsku i mówił, że nie chce łamać języka ojczystego. Z kolei mama rozmawiała ze mną po polsku, z innymi ludźmi po ukraińsku, a z ojcem – po rosyjsku.
Maria Bożko z rodzicami, Joanną Cichońską i Michałem Kitajewem
Brat Alfred był sportowcem, uprawiał atletykę ciężką. Skończyłam siedem klas, a potem kontynuowałam naukę w szkole wieczorowej. Następnie przez 35 lat pracowałam w fabryce pasmanterii jako księgowa, a później jako mistrzyni. Z pierwszym mężem miałam córkę Annę, z drugim, Serhijem Bożko – Walentynę. Obie córki mieszkają ze mną».
«Czy utrzymywała pani kontakt ze swoimi bliskimi, którzy wyjechali do Czech i Polski?» – pytam. «Tak. Bardzo lubiłam odwiedzać krewnych. Wiele razy byłam w Czechach u cioci Frani oraz u swojego kuzynostwa. Odwiedzaliśmy różne miasta i wsie, są tam piękne krajobrazy. Do Polski jeździłam rzadziej» – odpowiada Maria Bożko.
Kościół Świętego Jana Nepomucena
Pani Maria opowiada o kościele Świętego Jana Nepomucena w Dubnie: «Zostałam ochrzczona w kościele w Dubnie w 1946 r. Moim ojcem chrzestnym był przyjaciel ojca Rodin, a matką chrzestną – ciocia Frania. Z mamą często chodziłyśmy do kościoła, zaś ojciec przychodził tylko na ważne uroczystości. Moja Pierwsza Komunia Święta odbyła się w 1956 r. Pamiętam, że Teodora Wróblewska (nauczycielka pochodząca z Warszawy i mieszkająca w Dubnie w domu przy kościele – aut.) nauczyła mnie grać na organach, a do kościoła przyjeżdżał ojciec Serafin Kaszuba z Równego. W 1959 r. władze radzieckie zamknęły kościół i zamieniły go na salę gimnastyczną miejscowej szkoły sportowej.
Maria Bożko podczas Pierwszej Komunii, 1956 r. (stoi druga po prawej stronie). Pośrodku ks. Serafin Kaszuba
Po zamknięciu kościoła w Dubnie jeździłam na nabożeństwa do Krzemieńca. Dlatego znam wielu ludzi stamtąd. Na przykład przypominam sobie Irenę Sandecką. Nie powiem, że często się kontaktowałyśmy, ale ona zawsze była w świątyni i zbierała różne ciekawe informacje o przeszłości».
Maria Bożko
Maria Bożko (siedzi po lewej) oraz jej córki Anna (stoi trzecia po lewej) i Walentyna (na rękach u Anny)
Na początku lat 90. właśnie za sprawą Marii Bożko kościół w Dubnie został przywrócony katolikom: «Aby go odzyskać jeździłam do Lwowa i Łucka do wielu ważnych osób, pisałam listy do różnych władz. Pierwsza msza święta odbyła się w dużym pokoju mojego domu w marcu 1992 r. Na niej obecna była także moja sąsiadka – Polka. 29 marca 1992 r. odbyła się pierwsza msza w nowo otwartym kościele. Otrzymaliśmy pozwolenie na odprawianie nabożeństw w święta i niedziele. Początkowo kościół funkcjonował równolegle ze szkołą sportową. Dzieci uprawiały sport, a my na nabożeństwo wnosiliśmy stoły i ławki. W taki sposób przez dwa lata dzieliliśmy kościół ze szkołą sportową. W 1994 r. świątynia ostatecznie została nam zwrócona. W tym samym roku rozpoczęliśmy w nim prace remontowe».
Parafianie kościoła Świętego Jana Nepomucena w Dubnie
Ponad 20 lat pani Maria była prezesem Dubieńskiego Towarzystwa Kultury Polskiej: «Naszą pierwszą przewodniczącą była Switłana Politowska, wyjechała jednak do Polski. Potem był Roman Kowalski, który również przeniósł się do Polski. W 2000 r. zostałam prezesem Towarzystwa. Prawie rok temu złożyłam rezygnację ze stanowiska z powodu pogarszającego się stanu zdrowia». Od sierpnia 2021 r. na czele Dubieńskiego TPK stanął Kazimierz Bober.
«Razem z członkiniami Towarzystwa zorganizowałyśmy zespół wokalny «Dubienczanki». Jeździłyśmy na występy do Zdołbunowa, Łucka i Równego. Co roku budowaliśmy szopkę. Po pewnym czasie do naszego Towarzystwa skierowano pierwszą nauczycielkę języka polskiego Halinę Hakułę. Później przyjeżdżali inni nauczyciele. Początkowo pracowali z dziećmi w Domu Dzieci i Młodzieży w Dubnie. Tam mieściły się polskie i czeskie stowarzyszenia. Potem dostaliśmy pomieszczenie na placu pod zamkiem. Dziś Towarzystwo jest obok kościoła» – wspomina moja rozmówczyni.
Mimo że Maria Bożko zrezygnowała z funkcji prezesa Towarzystwa, pozostaje jego aktywną członkinią, uczestniczy w wydarzeniach związanych z życiem polskiej społeczności miasta i oczywiście jest parafianką kościoła Świętego Jana Nepomucena w Dubnie. W trakcie obchodów 30-lecia przywrócenia nabożeństw w świątyni, które odbyły się w mieście 21 maja br., parafianie podziękowali pani Marii za to, że jej starania umożliwiły przekazanie kościoła wiernym.
Maria Bożko (kwiecień, 2022 r.)
***
Projekt «Rodzinne historie Polaków z obwodu wołyńskiego, rówieńskiego i tarnopolskiego» jest wspierany ze środków Kancelarii Prezesa Rady Ministrów w ramach konkursu Polonia i Polacy za Granicą 2021. Projekt «Polska Platforma Medialna Wschód» jest realizowany przez Fundację Wolność i Demokracja. Publikacja wyraża jedynie poglądy autora i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Kancelarii Prezesa Rady Ministrów.
Serhij Hładyszuk
Zdjęcia z rodzinnego archiwum Marii Bożko