24 lutego wszyscy byliśmy poruszeni wybuchem wojny. Później, kiedy opadły pierwsze emocje ruszyliśmy, w zdecydowanej większości, na pomoc, najpierw na przejścia graniczne, a potem zgodnie z naszą tradycją – czym chata bogata – przyjmując uchodźców do domów, organizując noclegi, wyżywienie, odzież i co tylko się dało.
W Polsce nie powstały obozy dla uchodźców, ani wydzielone getta, jak to miało miejsce na zachodzie Europy, gdzie gremialnie oddzielano masy uchodźców z Afryki od reszty społeczeństwa tworząc prowizoryczne miasteczka, które z czasem przekształcały się w zamknięte enklawy. Tu, w Polsce, Polacy przyjęli zmarzniętych, przestraszonych ludzi do swoich domów.
Jeszcze później ruszyliśmy, najpierw ostrożnie, tuż za kordon graniczny, a potem coraz dalej i dalej, z pomocą humanitarną. Z Ukrainy prócz przygnębiających wieści o ginących cywilach, tragediach rodzin, niszczeniu miast i wsi docierały krzepiące informacje o rosnącym oporze militarnym i heroicznych bojach toczonych przeciwko sowieckiemu agresorowi.
Na dalekim zapleczu frontu Ukraińcy, chcąc odwdzięczyć się Polakom za wsparcie, ruszyli porządkować nasze cmentarze: w Hołobach, Lubomlu, Szpanowie, Żurawnikach, Ostrówkach, Złoczówce. Wielu spośród tych, którzy organizowali akcje, to nasi koledzy, z którymi od lat współpracujemy porządkując polskie cmentarze na Ukrainie i ukraińskie w Polsce. Gdzieś w tym okresie naszła mnie refleksja, która przerodziła się w głuche, wewnętrzne warknięcie: nie będzie sowiecki car mówił nam, kiedy i jak mamy dbać o naszą pamięć, o groby naszych przodków!
W poprzednich latach co roku organizowaliśmy obozy na Wołyniu dla dorosłych wolontariuszy i młodzieży zrzeszonej w jednostkach Ochotniczych Hufców Pracy funkcjonujących na terenie województwa lubelskiego. W akcję włączały się organizacje kresowe oraz pozarządowe, takie jak Fundacja Niepodległości, Towarzystwo Przyjaciół Krzemieńca i Ziemi Wołyńsko-Podolskiej czy Lubelskie Środowisko 27 Wołyńskiej Dywizji Piechoty AK. Pierwszy, tegoroczny obóz, tym razem bez młodzieży zorganizowaliśmy w lipcu, a potem zaraz w sierpniu i wrześniu. Jeździło nas po 20–30 dorosłych osób. Wyjazdy to były raczej kilkudniowe wypady, niż klasyczne obozy, które organizowaliśmy w poprzednich latach, ale były. I nie brakowało chętnych, którzy chcieli brać w nich udział.
Jesienią we współpracy z Konsulatem Generalnym RP w Łucku zorganizowaliśmy kolejny z naszych projektów – tym razem w Jazłowcu. W dniach 25–29 października 19-osobowa grupa wolontariuszy, w tym pracownicy OHP, przebywała na terenie klasztoru Zgromadzenia Sióstr Niepokalanek. Swój pobyt na Podolu zaczęliśmy od prac porządkowych na cmentarzu w Buczaczu.
Nie byliśmy jakoś bardzo zdziwieni – pisałem o tym wcześniej – gdy zastaliśmy na buczackiej nekropolii grupę ukraińskich wolontariuszy na czele z merem miasta Witalijem Frejakiem. Razem dokończyliśmy porządkowanie polskich grobów. A potem, kolejnego dnia stanęliśmy wszyscy przy pomniku burmistrza Buczacza żyjącego w XIX wieku, śp. Antoniego Koziorowskiego, by pomodlić się wspólnie: za dusze pochowanych na cmentarzu, za pojednanie polsko-ukraińskie, za pokój. Dziś, w dobie tej okrutnej wojny, pokój jest tam najbardziej potrzebny. Mówili o tym w swych wystąpieniach, zarówno mer Frejak jak i Konsul Generalny RP w Łucku Sławomir Misiak, który wraz z wicekonsulem Mateuszem Marszałkiem był obecny w Buczaczu.
Prace porządkowe na cmentarzu w Buczaczu, 26 października 2022 r.
Uczestnicy wspólnej modlitwy na cmentarzu w Buczaczu, 27 października 2022 r.
Jeszcze tego samego dnia podjęliśmy się dalszych prac porządkowych na cmentarzu w nieodległych Monasterzyskach. Rozległa ta nekropolia, podobnie jak inne, zapisuje na kamiennych inskrypcjach pomników historię Polski. Pośród monasterzyskich grobów znaleźliśmy i te, gdzie leżą pochowani Powstańcy Styczniowi. Po południu zwiedzaliśmy miasto, w tym także kościół katolicki, dziś będący cerkwią prawosławnych mieszkańców miasta. To od nich dowiedzieliśmy się o kolejnym polskim cmentarzu, położonym w pobliskiej Kowalówce. Tam nie zdążyliśmy już popracować, ale nanieśliśmy go na naszą mapę pamięci i kto wie, może już na wiosnę przyszłego roku przyjedziemy i tam. Z kolei na cmentarzu w Czortkowie zapaliliśmy znicze na grobach żołnierzy polskich poległych w obronie ojczyzny w czasie wojny polsko-bolszewickiej.
Cmentarz polski w Kowalówce, 27 października 2022 r.
Kolejnego dnia porządkowaliśmy cmentarz w Jazłowcu. Tu, podobnie jak na innych nekropoliach pracy nie brakowało. Koszenie, plewienie i czyszczenie pomników – tyle na dzisiaj mogliśmy zrobić. Tradycyjnie kończyliśmy prace porządkowe wspólną modlitwą i zapaleniem zniczy na polskich grobach. Po południu siostra Julia pokazała nam kolejny polski cmentarz, tym razem w Małych Zaleszczykach. Dopisujemy go do listy przyszłorocznych planów.
Prace porządkowe na cmentarzu w Jazłowcu, 28 października 2022 r.
Równolegle z naszą grupą na Wołyniu przebywali i realizowali swój harmonogram prac nasi koledzy z Wołyńskiego Rajdu Motocyklowego na czele z prezesem Henrykiem Kozakiem. Grupa wolontariuszy WRM porządkowała polskie cmentarze w Koropcu i w Dobropolu, ale udało nam się także wspólnie popracować na cmentarzu w Buczaczu, a ostatniego dnia naszego pobytu zapalić znicze na cmentarzu w Łopatyniu.
Piękna była ta złota, polska jesień na Podolu. I tylko widok dziecięcych oczu mąci spokój tego wspomnienia. My, dorośli, potrafimy jakoś zrozumieć ten czas, nawet okrutną logikę wojny, te maluchy patrzyły niemo przed siebie wzrokiem ślepca, który nie chce odzyskać wzroku, by nie musieć już więcej oglądać tego, co dane mu było widzieć.
Jacek Bury,
zastępca wojewódzkiego komendanta Ochotniczych Hufców Pracy w Lublinie
Fot. Dorota Jurkowska
P. S.: Serdecznie dziękuję za gościnę Siostrom ze Zgromadzenia Niepokalanek w klasztorze w Jazłowcu na czele z s. Julią, chyląc nisko czoło przed ich poświęceniem i zaangażowaniem, jakie wkładają w codzienną opiekę nad grupą kilkudziesięciu uchodźców z wschodniej Ukrainy przebywających na terenie jazłowieckiego klasztoru.