O charytatywnej działalności Józefy Polanowskiej, jednej z najsłynniejszych mieszkanek Łucka, zachowało się dosyć dużo wiarygodnych świadectw historycznych. Jeden z nich to «Dzieje dobroczynności krajowej i zagranicznej z wiadomościami ku wydoskonaleniu jey służącemi» z początku XIX w., o którym pisaliśmy już na łamach «Monitora Wołyńskiego». Ukazały się w nim dwa dokumenty, które pragniemy Czytelnikowi przedstawić, także w tłumaczeniu na język ukraiński.
Opis Baranowicza
Rozdział «Dobroczynność spółczesna» z rocznika 1822 r. (s. 1166-1171) zawiera opis wrażeń emerytowanego oficera po odwiedzeniu placówki, na czele której stała Polanowska. Tekst ten ma wymowny tytuł «O instytucie dobroczynnym Panny Polanowskiey w Łucku, wynurzenie wdzięcznego uczucia Leona Baranowicza, kapitana i kawalera». Dokument zwraca uwagę na wiele drobnych szczegółów, które zwykle są pomijane w oficjalnej historiografii, dlatego warto się z nim zapoznać.
«Oddawać publiczny hołd cnocie, jest pierwszym każdego obowiązkiem, który daleko jest słodszym, kiedy się łączy z uczuciem osobistey wdzięczności. Stąd niźey podpisany za świętą sobie poczytuje powinność, uwiadomić przezacną publiczność o tem co następuje.
Wyszedłszy ze służby woyskowey, powróciłem w powiat bielicki gubernii białorusko-mohilewskiey na łono familii. Po utracie rodziców, których majątek był bez poddaństwa, znalazłem pozostałość zruynowaną w ciągu lat 17 mojey nieobecności. Młodsze rodzeństwo, ze dwóch siostr pochodzące, uyrzałem w ostatnim niedostatku przyzwoitey edukacyi. Czyniłem przeto wszelkie zabiegi do podania im ręki, i udawałem się oto z prośbą do wielu wysokich osób; lecz wszystkie moje zamiary zeszły bezskutecznie. Późniey doszła mię wieść, iż w gubernii wołyńskiey w mieście Łucku jest instytut, przez Pannę Józefę Polanowskę utrzymywany od lat trzydziestu, własnem jey staraniem i kosztem. Uzyskawszy więc poważne wstawienie się JW. JX. Martusewicza, biskupa dyecezyi łuckiey obrządku unickiego, przedsiewziąłem zawieść moje trzy siostrzenice do Łucka, pod opiekę tey szanowney dobrodziki. Uczyniłem to, tak szczęśliwie, iż żadney trudności w przyjęciu nie doświadczyłem, i biedne moje sieroty, to jest: Elżbieta Czechowska, oraz Dyoniza i Justyna Kozłowskie, pomieszczone zostały w instytucie na lat sześć bezplatnie. Tym sposobem litościwa Opatrzność, przez pośrednictwo dobrotliwey niewiasty, zdjęła ze mnie tak wielki ciężar.
Mówiąc o tem, nie mogę zamilczeć co widziałem i czego bylem świadkiem w Łucku, zostając tam do dwóch tygodni.
Dzień 4 września roku teraźnieyszego 1822, był terminem otwierania na nowo nauk w instytucie. Wszedłem do sali z mojemi sierotami, które już przed kilką dniami pierwiey instytutorce przedstawiłem. Zastałem liczne zebranie osob obojey płci tego miasta znakomitszych, a w ich liczbie, szkoły powiatowey dozorcę P. Żurakowskiego z nauczycielami. Czekano na przybycie JW. biskupa Podhorodeńskiego, officyała łuckiego, sczegulnieyszego opiekuna instytutu. Za danym znakiem o nadchodzeniu tego szanownego męża, całe zgromadzenie powstało i udało się na jego powitanie. Naczelnica instytutu przewodniczyła panienkom, które rzucały przed nim kwiaty ogrodowe. Kiedy potem wszyscy mieysca swoje zajęli, uroczystość nowego rozpoczynania nauk, w następującym odbyła się porządku.
1. Panny, Brygida Rościewiczówna i Monika Dobrzańska, uczenice klassy piątey, pierwsza we francuzkiey a druga w polskiey mowie, witały czcigodnego biskupa, oświadczając wdzięczność, i zapewnienie, iż cokolwiek do nich przemawiał, zachować to w pamięci i postepowaniu usiłują.
2. Nastąpiło z kolei czytanie i rozdawanie listów pochwalnych, wydanych przez wizytatora jeneralnego szkół gubernii wołyńskiey, Pana Wyleżyńskiego. Przy tem ogłoszone były promocye Panien do klas wyższych.
3. Czytano akt wizyty rzeczonego Pana Wyleżyńskiego, wpisany do xięgi instytutowey, którego aktu kopiją niżey co do słowa pomieszczam.
4.Okazywano robotki niektórych panien w czasie wakacyjnym wykonane, tudzież całoroczne robotki w magazynie zachowywane, między któremi dawały się widzieć bardzo pracowite i doskonałe, w różnych gatunkach i wzorach szycia, tamburowania, hafty: także, cały garnitur apparatów dla kościoła katedralnego zrobiony, i na ręce JW. officyała od instytutu ofiarowany: tudzież dywany w sposobie angielskim nayozdobniey wyszywane, niemniey bukietowe kwiaty misterney roboty. Wszystko to ściągnęło od całego zgromadzenia pochwały, tak dla uczenic, jako i dla nauczycielki robot damskich Panny Julii Kierkor.
5. Okazana była praca sczegulna Panny Brygidy Rościewiczówny, tojest przekład z polskiego na francuzki, w czasie wakacyjnym wykonany, jedney xięgi historyi świętey Nowego Testamentu, z dzieła darowanego od JW. JX. officyała. Przekład ten przeyrzany przez nauczyciela języka francuzkiego w szkole powiatowey, zasłużył na osobliwą pochwalę. Ucieszony tym dowodem pilności i postępu w naukach, JW. JX. officyał, w krótkiey przemowie do panien, zachęcał je do naśladowania, a cale zgromadzenie, zdaje się, iż pod ten czas odetchnąć nieśmiało. Mowa tego pasterza i troskliwego opiekuna sierot, poważnego wysoką nauką, pobożnością i laty, pełna mądrości i WYSOKICH prawd religii, każdego z obecnych przenikała serce i duszę.
6. Nastąpił potem spiew ku czci tegoż szanownego biskupa, przez Pannę Róściszewskę rytmem ułożony, a przez Pannę Dobrzańskę głoszony, z towarzyszeniem: na forte-piano przez Pannę Kierkor. Niżey ten spiew pomieszamy.
Strona z wierszem z wydania «Dzieje dobroczynności krajowej i zagranicznej z wiadomościami ku wydoskonaleniu jey służącemi»
7. Rzeczona Panna Dobrzańska spiewała razem i grała. aryą Rodego, naśladując sławną artystkę Katalani, którey głos przecudowny słyszany był na Wołyniu, w czasie jey bytności w Krzemieńcu.
8. Popis baletny z tańców czyniły Panny: Brygida Rósciewiczówna i Monika Dobrzańska, już z gierlandami już z tamburynem. Potem wszystkie panienki aż do naymnieyszey wzrostem i wiekiem, tancowały po parze i grały na forte-pianie przemieniając się, dla udowodnienia postępu w nauce tańców i muzyki.
9. Naostatek przed odeyściem JW. Biskupa, Panna Antonina Kamieńska miała do niego mowę, w którey wyraziła imieniem wszystkich uczenic, podziękowanie za uczyniony zaszczyt ze swey pasterskiey becności, i prosiła o błogosławieństwo do dalszych nauk. Całe zgromadzenie przejęte było radością z oglądania tak pięknego popisu panien, sczegulniey zaś do rozrzewnienia ucieszyli się obecni niektórzy ich rodzice: ja zaś w duchu mówiłem: Boże! dzięki ci składam, że moje siostrzenice w takim domu umiesczam.
Dodać tu jeszcze należy następujące okoliczności.
A) W czasie mojey bytności znaydowało się w instytucie, z nowo przybyłemi, panien 60, z których sześć tylko pensyonerek płatnych, inne sieroty lub ubogich szlacheckich familij córki, a wszystkie odbierają takie wychowanie, jakie tylko może być dane na naypierwszych pensyach. Są i ze stanu niższego sieroty, i te stosowne do swey zdatności mają nauki. Panna Polanowska majątek swóy i osobę na ten poświęciła przedmiot. Bóg błogosławił jey zamiarom, które nie zostały bez korzyści. Wszystkie panienki widziałem dobrze prowadzone, skromne i przyzwoicie ubrane. Porządek zachowuje się jak naylepszy, pod bezpośrednim dozorem Pani Dobrzańskiey i Panny Woynarowskiey. Sama Panna Polanowska jest w wieku przeszło lat 50. Nie ma wszakże ponurey postaci, zwyczaynieyszey w tey porze życia, owszem dosyć jest wesołego i żywego gieniuszu, cale rozmówna i uymująca każdego, a to sczegulniey swoja wspaniałą łagodnością. Panienki nazywają ją matką, i nie mogą używać właściwszego nazwania. Mówi ze wszystkiemi grzecznie i przyjemnie, a każde jey słowo nakazywać zdaje się: kochaycie Boga i cnotę. To słysząc, napełniało się serce moje radością. Ale co za roskosz oddawać świadectwo cnocie, a tym bardziey cnocie dobroczynney osoby, jedynie dla cierpiącey ludzkości wylaney!
B) Dom Panny Polanowskiey jest przytułkiem wszelkiego rodzaju niesczęśliwych: ona zaś dla wszystkich z równą czułością jest matką. Tam ubodzy znaydują schronienie i wsparcie; obłąkani naprowadzenie na drogę cnoty, a wstyd ich wieczną przed światem okryty bywa zasłoną.; dzieci porzucone wypielęgnowanie i wychowanie, a potem pewny sposob do życia, dzieci osierocone lub zubożałych familii mają edukacyą zgodną z ich stanem: jedne bywają oddawane na służbę lub opiekę do domów majętnych, inne zaś w prost wychodzą za mąż. Wiele panien po ukończeniu kursu nauk w instytucie, poszły na guwernantki do zacnych domów obywatelskich, a niektóre pozakładały same osobne pensye.
C) Liczba chorych utrzymuje się niejednostayna, nigdy wszelako mniey nad trzydzieści, a bywa czasem po sto i więcey. JX. Kozłowski kapelan domu chorych, powiadał mi, że w roku przeszłym 1821, było ich 125, z których 11 umarło. W czasie mojey bytności było zajętych łóżek 47. Miesczą sie w osobnym domu najętym w mieście i maja przyzwoitą usługę i leczenie. Żaden gatunek dolegliwości od dobrodzieystw tego miłosierdzia ich nie wyłącza. Medycy, tak powiatowy, jakoteż wolnopraktykujący, i półkowi od konsystującego w Łucku woyska, na każde wezwanie bezplatnie w tym szpitalu pełnią usługę lekarską. Jest oprócz tego podlekarz rocznie umówiony i utrzymuje się w domu niewiasta do tey uslugi usposobiona. Lekarstwa jedne przygotowują się w szpitalu, a inne biorą się z apteki wolney z miasta.
D) Opiekunem dzisieyszey tameczney edukacyi, jest wyżey pomieniony JW. biskup Podhorodeński, który pierwszy, można powiedzieć, założył kamień tego instytutu.
Leon Baranowicz, odstawny od armii pieszej woysk rossyjskich kapitan i kawaler».
Akt wizyty Wyleżyńskiego
A oto jeszcze jeden dokument, o którym wspominał Baranowicz – oficjalny „Akt wizyty Pana Wyleżyńskiego» (s. 1172–1174).
Roku 1822 d. 15 czerwca, z polecenia źwierzchniey władzy edukacyjney, wizytowałem instytut panien, gubernii wolyńskiey w powiecie łuckim, przez Pannę Józefę Polanowskę założony, i od wielu lat z chwalą utrzymywany.
Panienek przykłada się do nauk w tym instytucie 27, oprócz których, jescze 50 sierot bierze naukę.
Uczenice podzielone na klas pięć, i stopniowanym porządkiem uczą się: grammatyki polskiey, religii, nauki moralney, arytmetyki, geografii, historyi; oraz języków: rossyjskiego, francuzkiego, niemieckiego i włoskiego: nadto to zaś, muzyki na fortepianie, rysunków, robot wszelkich niewieścich, a przy tem i oddział domowego gospodarstwa nie jest zaniedbany.
Panienki, obowiązki religijne jak nayściśley wypelniają; nie są ciasno w pomieszkaniu miesczone; Wszystkie znalazłem grzeczne, skromne, bogoboyne; i we wszystkiem jak nayściśleyszy dostrzegłem porządek.
Postęp w naukach, talentach i wiadomościach widziałem tak znakomity, że naymilszym poczytuje obowiązkiem oddać panienkom pochwalę, a szanowney dyrektorce tego instytutu, Pannie Polanowskiey, winny hołd dziękczynienia w imieniu władzy edukacyjney za gorliwe na pożytek uczenic łożone prace i trudy.
Między wielą panienkami dobrze się uczącemi, sczegulniey odznaczyły nauką religii i obyczajami, w oddziale 5tym: Julijanna Bardecka, Brygida Róściewiczówna, Monika Dobrzańska, Antonina Kamieńska, Zenobija Gorkowska; Barbara Brodowska; w oddziale 4tym: Balbina Piotrowska i Sabina Żurakowska; które sprawiedliwie zasługują zaszczycać się listami pochwalnemi w imieniu władzy edukacyjney wydanemi.
Przepisy władzy edukacyjucy nayściśley są zachowane.
Sieroty umiesczone w tym instytucie, uczą się artykułów wiary, czytania, pisania, arytmetyki i robot ręcznych jako te: angielskich dywanów, haftu i różnego szycia; panienki robią płótno na warstatach, przędą, piorą, jeść gotują, chleb pieką, robią kwiaty, Iikwory, i smażą konfitury. Panienki, córki obywatelskie, na wakacye nie rozjeżdżają się, ale uczą się w czasie wakacyjnym tych samych robot co i sieroty.
Pomocą w dozorowaniu dzieci są: Pani Dobrzańska i Panna Woynarowska. Nauczyciel klassy 5, xiądz Aloizy Kozłowski uczy nauki religijney i moralney, historyi świętey, oraz świeckiey, arytmetyki, geografii, listopisarstwa i estetyki, oraz grammatyki i języków, polskiego, francuzkiego, niemieckiego, rossyjskiego i włoskiego. W niższych klassach czterech, xiądz Zieliński naucza grammatyki, polskiey, rossyjskiey i francuzkiey; nauki chrześcijańskiey i moralney; geografii, arytmetyki, historyi. Xiądz Kazimierz Czemerowski jest nauczycielem kalligrafii. Wszyscy ci XX. nauczyciele poświęcają się tym pracą bezpłatnie, a usilnością swoją i gorliwością, naywięcey się przyczyniają do sławy tego instytutu, którym przeto w tym akcie wizyty pochwałę zapisuję i udzielnym rapportem władzy edukacyjney donoszę.
Roboty niewieście wszelkie z niezmiernym pożytkiem uczenic, pokazuje Panna Julija Kierkor. Lekcye na fortepiano za umową, dają PP. Aloizy Belina i Jan Wereszczyński.
Samey dyrektorce instytutu Pannie Polanowskiey w oddzielnem piśmie, w imieniu władzy edukacyjney, składam dzięki za jey gorliwe dla dobra i sczęścia tylu uczącey sie młodzieży, łożone trudy, i mam zaszczyt ją upraszać o dwie rzeczy: pierwsza, aby pomagającym do sławy tego instytutu nauczycielom oświadczyła, że władza edukacyjna wdzięczna jest za tak gorliwe ich prace; druga, aby mi ten akt, extraktem we dwóch exemplarzach z podpisem własney ręki, przez ręce dozorcy szkoly powiatowey łuckiey, Pana Żurakowskiego, odesłala. Działo się w Łucku jako wyżey.
Podpis: Jeneralny szkół i wszelkich edukacyjnych zakładów wizytator z cesarskiego uniwersytetu wileńskiego, towarzystwa królewskiego warszawskiego przyjacioł nauk i innych naukowych członek, dozorca honorowy szkół
Jan Nepomucen Wyleżyński»
Opracował Anatol Olich