Rodzinne historie: Polacy z Kurczyckiej Huty
Artykuły

Raisa Sejmiwska jest członkinią Towarzystwa Kultury Polskiej i parafianką kościoła Najświętszego Serca Pana Jezusa w Kostopolu. Dziś opowiada o życiu swojej rodziny na Żytomierszczyźnie i Rówieńszczyźnie, a także w Niemczech i Kraju Krasnojarskim w Rosji.

Rodzina Stampowskich

«Babcia ze strony ojca nazywała się Polina Stampowska. Urodziła się w 1900 r. w polsko-niemieckiej kolonii Margarytówka na Żytomierszczyźnie. Następnie jej rodzina przeniosła się do wsi Kurczycka Huta (dziś rejon zwiahelski w obwodzie żytomierskim – aut.). Babcia opowiadała, że kiedy miała dziewięć lat, jej matka zmarła podczas porodu. Młodszy brat przeżył, ale został głuchoniemy. Jakiś czas po śmierci matki zmarł również ojciec babci. Zostali z bratem i starszą siostrą sierotami. Kiedy siostra wyszła za mąż, jej mąż zaczął zarządzać rodzinną ziemią. Babcia wspominała też I wojnę światową i rosyjskich kozaków, którzy brutalnie traktowali miejscową ludność» – mówi pani Raisa.

Wraz z nadejściem władzy radzieckiej starsza siostra babci została zesłana z mężem na Syberię. Około 1922 r. babcia Polina wyszła za mąż za Stanisława Stampowskiego, ur. w 1902 r.: «Dziadek Stanisław był człowiekiem wykształconym, pracował w Kurczyckiej Hucie jako szef ochrony huty szkła. Wszyscy nasi krewni pracowali w tej hucie. Nasza rodzina była średniozamożna. W 1923 r. Stanisławowi i Polinie Stampowskim urodził się syn Franc (ojciec pani Raisy – aut.), a w 1925 r. – córka Józefa. Mieli jeszcze jedno dziecko, które umarło wcześnie».

Dziadek poszedł za władzą radziecką

«Dziadek Stanisław Stampowski miał brata, który nie chciał mieszkać w ZSRR, więc wyjechał na Zachodnią Ukrainę. Jego los nie jest mi znany. Dziadek Stanisław zaś służył władzy radzieckiej. Pod koniec lat 20. – na początku 30. zostawił babcię Polinę z córką Józefą i, zabrawszy mojego ojca Franca, wyjechał z nową żoną do Kraju Krasnojarskiego w Rosji. Tam służył jako major NKWD i był komendantem jednego z rejonów. Ojciec wspominał, że dziadek chował w szufladzie wszystkie donosy na ludzi, które do niego spływały. W taki sposób próbował ich uchronić przed bezpodstawnymi oskarżeniami. W 1937 r. dziadek Stanisław został aresztowany. Podczas przeszukania znaleziono donosy, których nie przekazał zwierzchnikom. Z tego powodu w lutym 1938 r. został rozstrzelany jako wróg ludu. Po tych wydarzeniach ojciec postanowił wrócić do Ukrainy. Dziadek został pośmiertnie uniewinniony dopiero w 1960 r.» – opowiada pani Raisa.

Powrót ojca do Ukrainy

«Około 1939 r. ojciec ruszył do Ukrainy. Nie otrzymał żadnego wsparcia od macochy i, aby zarobić na życie, musiał po drodze pracować w różnych kołchozach. Jego podróż trwała do początku wojny niemiecko-radzieckiej. W Ukrainie zmienił nazwisko na Stankowski. W 1941 r. dotarł do Żytomierszczyzny, gdzie został aresztowany przez Niemców. Myśleli, że jest żołnierzem Armii Czerwonej, ponieważ miał na sobie mundur wojskowy, który został mu po ojcu. Jednak znajoma kobieta rozpoznała go i zaczęła przekonywać Niemców, że nie jest żołnierzem, tylko nastolatkiem w mundurze wojskowym. Ojciec został wkrótce zwolniony do domu, do Kurczyckiej Huty. Babcia Polina podczas wojny pracowała w hucie szkła we wsi, dopóki zarówno zakład, jak i wieś nie zostały spalone przez Niemców. Chcieli też rozprawić się z ludźmi, ale dzieci zaczęły płakać, więc wszystkich wypuszczono do lasu. Tam ludzie wykopali sobie ziemianki i mieszkali w nich do końca wojny» – kontynuuje pani Raisa.

Ojciec niedługo był w domu. Latem 1942 r. Niemcy wysłali go do pracy przymusowej do Mannheim w Niemczech (dziś kraj związkowy Badenia-Wirtembergia – aut.): «Uciekł stamtąd, ale został złapany i wysłany do więzienia w mieście Essen (dziś kraj związkowy Nadrenia Północna-Westfalia – aut.). Pracował przy budowie dróg. Później był w więzieniu w innych miastach. W 1944 r. został wysłany do pracy u pewnego gospodarza, który miał bar piwny. Tam pozostał aż do wyzwolenia przez wojska amerykańskie w czerwcu 1945 r. Następnie skierowano go do Czechosłowacji, gdzie zmobilizowano do Armii Czerwonej. W 1947 r. ojciec odszedł z wojska i przeniósł się do Kostopola, dokąd wcześniej przeprowadziła się babcia Polina z córką Józefą (po wojnie znaczna część mieszkańców Kurczyckiej Huty przeniosła się do Kostopola i podjęła pracę w miejscowej hucie szkła – aut.). W Kostopolu ojciec poznał moją mamę Leonidę Jakubowską».

Jeździli do kościoła w Horodnicy

«Moi dziadkowie ze strony matki są Polakami z Kurczyckiej Huty. Dziadek nazywał się Mikołaj Jakubowski, a babcia – Ewa, z domu Łabeńska. Rodzice mojej babci Ewy, Paweł i Florentyna Łabeńscy, byli represjonowani w latach 30. XX w. (więcej na ten temat pisaliśmy w artykule «Polscy hutnicy Łabeńscy» – aut.). Była to zwykła rodzina chłopska. Od czasu do czasu jeździli do kościoła w Horodnicy (osiedle typu miejskiego w rejonie zwiahelskim – aut.), ponieważ w samej Kurczyckiej Hucie nie było kościoła. W 1930 r. urodziła się moja matka Leonida, w 1941 – jej siostra Maria, w 1949 – Bolesława. W czasie wojny dziadek Mikołaj Jakubowski został zmobilizowany do Armii Czerwonej. Następnie został ranny i wrócił do domu. Po wojnie zarówno Jakubowscy, jak i Łabeńscy również przenieśli się do Kostopola i pracowali głównie w miejscowej hucie szkła» – mówi pani Raisa.

Po wojnie rodzina Jakubowskich urządzała sobie życie w Kostopolu: «Przesiedleńców z Kurczyciej Huty osiedlano w opuszczonych domach, ale dla dziadka Mikołaja zabrakło budynku. Został tylko jeden zniszczony, w którego pobliżu spadła bomba. Dziadkowi odradzano mieszkania w tym domu, ale nie posłuchał. Wyremontował sufit i podłogę, po czym rodzina osiedliła się tam. Dopiero w 1962 r. zwrócił się do wojskowych. Saperzy znaleźli tę bombę, wywieźli i zdetonowali na wysypisku. Dziadek pracował w hucie szkła w Kostopolu. Po jego śmierci babcia Ewa pracowała w hotelu».

W domu rozmawiali po polsku

«Mój ojciec Franc Stankowski i matka Leonida Jakubowska pobrali się w Kostopolu w 1951 r. Urodziłam się w 1956 r. Oprócz mnie w rodzinie wychowywały się jeszcze cztery córki. Moi rodzice byli piśmienni. W domu rozmawialiśmy po polsku, a publicznie – po ukraińsku. Relacje w naszej rodzinie były bardzo serdeczne. Wszyscy krewni, głównie Łabeńscy, zbierali się u babci Ewy i dziadka Mikołaja na święta katolickie, rozmawiali wtedy po polsku. Nie obchodziliśmy świąt prawosławnych, ale też nie pracowaliśmy w tych dniach. Pamiętam, że kiedy chodziłam do drugiej klasy, przyszła do nas po mleko pewna nauczycielka i zwróciła mamie uwagę, że rozmawiamy po polsku. Zawsze czułam się Polką, ponieważ ciągle przebywałam wśród Polaków» – mówi pani Raisa.

Franc i Leonida Stankowscy z dziećmi, ok. 1950 r.

Jej rodzice pracowali w dziale finansowym w hucie szkła w Kostopolu. «Kiedy byłam mała, moją matkę spotkała tragedia. Pewnego dnia przechodziła przez tory i została potrącona przez pociąg, przez co straciła obie nogi. W 1980 r. matka zmarła. Ojciec zaś żył do 1999 r.» – wspomina pani Raisa.

Po prawej stronie – Raisa Sejmiwska z mężem Iwanem, w środku – jej ojciec Franc Stankowski z wnukiem, po lewej – siostra Nela z mężem, 1987 r.

W środku – ojciec Franc Stankowski, 1987 r.

Po ukończeniu ośmiu klas zwykłej szkoły przeniosła się do szkoły wieczorowej: «W wieku 16 lat zaczęłam pracować w hucie szkła, łącząc pracę z nauką. Pamiętam, że była zima i jako obuwie miałam tylko gumiaki. Po zakończeniu szkoły wieczorowej wstąpiłam na Wydział Chemiczno-Technologiczny Lwowskiego Instytutu Politechnicznego. Pierwszy rok studiowałam na dziale przygotowawczym. Podczas studiów jeden znajomy przywoził mi polskie książki, doskonaliłam więc swoje umiejętności czytania. Po sześciu latach studiów wróciłam do Kostopola, gdzie pracowałam jako inżynier procesów technologicznych w hucie szkła».

Swojego przyszłego męża Iwana Sejmiwskiego, s. Stepana, pani Raisa poznała w okresie studiów w instytucie: «Pochodził z obwodu lwowskiego. Pobraliśmy się rok po studiach. Mąż również pracował w hucie szkła, był głównym technologiem. W 1982 r. urodził się nasz syn Iwan, a w 1984 r. – córka Maryna». Teraz Iwan i Raisa Sejmiwscy są emerytami, cieszą się czworgiem wnuków.

Ślub Iwana i Raisy Sejmiwskich, 1981 r.

W latach 90. XX w. Raisa Sejmiwska znalazła się w gronie osób, które wspólnie z Ireną Kotwicką zainicjowały powstanie Towarzystwa Kultury Polskiej w Kostopolu. Dziś jest aktywną członkinią TKP, a także parafianką miejscowego kościoła Najświętszego Serca Pana Jezusa.

Wielokrotnie wraz z innymi parafianami uczestniczyła w spotkaniach z papieżami. W 1999 r. była w Zamościu podczas wizyty Jana Pawła II. W 2001 r. – we Lwowie podczas przyjazdu papieża do miasta. W 2006 r. pani Raisa udała się do Krakowa na spotkanie z papieżem Benedyktem XVI. Przypomina sobie, że przydarzyła się jej wówczas zabawna historia. Na to spotkanie wszyscy wieźli kamyk jako symbol początku budowy kaplicy pamięci Jana Pawła II. Z kolei pani Raisa wzięła ze sobą ciężki kamień bazaltowy. Musiała go nieść przez całe 5 km. W 2016 r. Raisa Sejmiwska była na spotkaniu z papieżem Franciszkiem w Watykanie.

Raisa Sejmiwska z siostrami, 2018 r.

Serhij Hładyszuk

Na głównym zdjęciu: Raisa Sejmiwska, 2023 r.

Powiązane publikacje
Obchody Święta Konstytucji 3 Maja w Towarzystwie Kultury Polskiej w Kostopolu
Wydarzenia
14 maja w Szkole Sobotniej przy Towarzystwie Kultury Polskiej w Kostopolu obchodzono 232. rocznicę uchwalenia Konstytucji 3 Maja.
15 maja 2023
Rodzinne historie: «Urodziłam się podczas wojny»
Artykuły
Antonina Trawczyńska z Kostopola pochodzi z polsko-ukraińskiej rodziny. Urodziła się w Małych Siedliszczach, wsi, której obecnie nie ma na mapie Ukrainy. O ówczesnym życiu i o rodzinnej historii z pierwszej połowy XX w. moja rozmówczyni opowiedziała zapraszając mnie do swojego domu.
28 kwietnia 2023
Rodzinne historie: Polscy hutnicy Łabeńscy
Artykuły
Mieczysław i Nadia Łabeńscy z Towarzystwa Kultury Polskiej w Kostopolu opowiadają o życiu swojej rodziny na Żytomierszczyźnie i Rówieńszczyźnie w okresie międzywojennym, o represjach w latach 30. XX w. oraz urządzaniu się w okresie powojennym. W latach 90. rodzina Łabeńskich brała czynny udział w budowie kościoła w Kostopolu, a także angażowała się w odrodzenie polskiego życia kulturalnego w mieście.
07 kwietnia 2023
Rodzinne historie: Do końca trzymali się swoich tradycji
Artykuły
Aleksander Świca z Łucka pod koniec lat 90. związał swoje życie ze Stowarzyszeniem Kultury Polskiej im. Ewy Felińskiej na Wołyniu. Mój rozmówca opowiada o swoich polskich, a także ukraińskich, żydowskich i bułgarskich przodkach, którzy mieszkali na terenie obecnego obwodu żytomierskiego i chmielnickiego.
28 marca 2023
Rodzinne historie: Na polskiej ulicy w Malowance
Artykuły
Z Leonidą Borziakową z Łucka, która pochodzi z obwodu chmielnickiego, rozmawialiśmy o życiu jej rodziny na Podolu, Wołyniu i w Kazachstanie, w szczególności o śmierci dziadków na hiszpankę, o członkach rodziny represjonowanych w okresie Imperium Rosyjskiego i ZSRR oraz ocaleniu wujka w 1943 r.
14 marca 2023
Rodzinne historie: Zawsze używaliśmy dwóch kalendarzy
Artykuły
Wiktor Panasiuk jest moim wykładowcą, erudytą, jedną z najbardziej nieprzeciętnych postaci Wydziału Historii Wołyńskiego Uniwersytetu Narodowego im. Łesi Ukrainki. Jego niezwykle ciekawe metody nauczania, uzupełnione przez tolerancję, zawsze przypominały studentom, że nie bez powodu wybrali zawód historyka.
14 lutego 2023
Dzieci z Wołynia na dwa tygodnie zapomniały o wojnie
Artykuły
Dzięki współpracy Związku Harcerstwa Polskiego i Funduszu Narodów Zjednoczonych na Rzecz Dzieci ukraińska młodzież szkolna miała możliwość wypoczynku w Polsce. Dzieci z Wołynia również spędzały ferie zimowe w kraju nad Wisłą.
18 stycznia 2023
Rodzinne historie: Najstarsza Polka w Łucku
Artykuły
Wanda Rad jest najstarszą członkinią Stowarzyszenia Kultury Polskiej im. Ewy Felińskiej na Wołyniu, do którego należy od założenia organizacji. 7 stycznia obchodziła 97 lat. Od urodzenia mieszka na Starym Mieście w Łucku, niedaleko Zamku Lubarta. W jej domu rozmawialiśmy o międzywojennym Łucku, pracy w Niemczech w czasie II wojny światowej i powojennej adaptacji do pokojowego życia w sowieckich realiach.
10 stycznia 2023
Występy z okazji Świąt Bożego Narodzenia w kostopolskim kościele
Wydarzenia
Uczniowie sobotniej szkoły przy Towarzystwie Kultury Polskiej w Kostopolu w ostatnim tygodniu nauki pierwszego semestru przygotowali przedstawienie związane z obchodami Bożego Narodzenia.
26 grudnia 2022