Pamiętniki wołyńskiego świętego. Rosja – komentarze są zbędne
Artykuły

W rozdziale «Ówczesny stan Rosyi» swoich pamiętników arcybiskup Zygmunt Szczęsny Feliński, oprócz opisu stanu prawosławia w Imperium Rosyjskim, przytacza też kilka epizodów dotyczących systemu rządów w tym państwie. Te historie są tak wymowne, że ekscelencja prawie ich nie komentuje.

Z poprzednimi fragmentami pamiętników Felińskiego można zapoznać się tutaj: część 1część 2część 3część 4część 5, część 6, część 7.

Zaślubiny następcy tronu

Najważniejszym w owym czasie wypadkiem dla mnie osobiście były zaślubiny następcy tronu, przyniosły one bowiem częściową przynajmniej amnestyę dla wygnańców politycznych, która przeniosła moją matkę z mroźnej strefy wybrzeży Obi na żyzne nadwołżańskie łany (Ewie Wendorff-Felińskiej złagodzono warunki zesłania, przeniósłszy ją w 1841 r. z Berezowa do Saratowa – A. O.). Pod względem obyczajowym ciekawy był wjazd uroczysty młodej monarszej pary do starożytnej carów stolicy. Ceremoniał dworski wymaga, by po zaślubinach następcy tronu, odbytych w pałacu zimowym nad Newą, cesarz przedstawił swą synowę obywatelom Moskwy, stanowiącym serce Rosyi […]

Rano podwójny szpaler wojska rozmaitej broni uszykował się na wszystkich drogach i ulicach, po których carski pochód miał przeciągać, po za szeregami zaś żołnierzy roztasowały się niezliczone tłumy ludu, chciwe oglądać swego władcę; po placach zaś mieściła się artylerya, dając z dział salwy, w miarę zbliżania się cesarskiego orszaku, który o południu wyruszył z Petrowskiego parku. Niedawna księżniczka Hessen-Darmstadt, dziś następczyni tronu (cesarzowa Maria Aleksandrowna, 1824–1880 – A. O.), jechała otwartym powozem, poprzedzana oddziałem tak zwanych Tiełochranitielej, w stalowych hełmach i misiurkach, na zwinnych czerkieskich koniach. Po prawej stronie powozu jechał konno cesarz, po lewej następca, liczne zaś grono książąt krwi i ogromna świta harcowała tuż za powozem. Zapał ludu, zebranego' z odległych nawet okolic, był tak serdeczny i szczery, że wyrywające się co chwila z milionowej piersi hura! zagłuszało niemal strzały armatnie; fanatyczna zaś cześć dla wszechwładnego samodzierżawcy posuwała się niemal do bałwochwalstwa. Dość powiedzieć, że gdy zniecierpliwiony powolną jazdą carski rumak gryzł wędzidło, a biała piana spadała z jego pyska na kamienie bruku, to lud tłoczył się na ulicę po przejeździe monarchy i zebraną z ziemi pianą namaszczał sobie na czole krzyże, jakby poświęconem chryzmem.

Władzę nie mogą się mylić

O ile jednak niewykształcone masy wielbiły swego władcę, o tyle wyższe warstwy społeczne, zwłaszcza młodzież, szemrały na Mikolajowski despotyzm. Wiedział o tem cesarz i nie cierpiał uniwersytetów, o których się odzywał, iż jest to Łachań proświeszczenija (ceber, do którego zlewają się pomyje oświaty). Studyom starożytnych klasyków przypisywał rewolucyjne idee, zalewające Europę, i stąd po gimnazyach greckiego języka wcale uczyć zabronił, łacinę zaś zredukować kazał do dwóch godzin na tydzień i to począwszy dopiero od czwartej klasy. W Moskwie, pomimo, że gmach uniwersytecki położony był tuż obok maneżu, gdzie się odbywały ćwiczenia wojskowe, na których w czasie pobytu swego w starej stolicy cesarz codziennie prawie bywał, do uniwersytetu wszakże ani razu nie zajrzał. […]

Ubezpieczony i olśniony ciągłem powodzeniem cesarz Mikołaj tak zaufał swym osobistym natchnieniom i tak ufał, że one od Boga pochodzą, iż, jak wyraził się jeden z jego ministrów, ilekroć wyrzekł jakie zdanie, wnet sam się przysłuchiwał, co Duch Święty przez niego przemówił. Własny też przykład stawiał jako niezbity argument w każdej wątpliwości.

Darząc n. p. szczególnem zaufaniem Kleinmichela (hrabia Piotr Kleinmichel, generał adiutant – A. O.), miał zwyczaj zasięgać jego zdania co do wyboru osób. Pragnąc raz zamianować na wysoką posadę jakiegoś faworyta, zapytał ulubionego ministra co o tem myśli? «Zbyt młody», – odrzekł Kleinmichel. «I ja byłem młody, gdy na tron wstępowałem», – odparł monarcha i nominacya niezwłocznie nastąpiła.

Jedną z elementarnych zasad polityki wewnętrznej tego władcy było podtrzymanie w każdym razie przedstawicieli rządu, chociażby na przekór słuszności, a to w interesie władzy, której posłuszeństwo winno było być bezwarunkowe.

Zdarzyło się n. p. w Kamieńcu, że prezes Izby cywilnej przedstawił młodego urzędnika do najniższej rangi, koleżskiego mianowicie registratora. Senat zatwierdzając to przedstawienie, napisał przez omyłkę w nominacyi: koleżskij «sowietnik», co o kilka rang podnosiło godność przedstawionego. Otrzymawszy tak wyraźnie omyłkowy dekret senatu, prezes zwrócił mu ową nominacyę z prośbą sprostowania omyłki. Prokurator senatu, uwzględniając to, iż podobny wypadek nigdy się nie zdarzył, odniósł się po decyzyę do najwyższej władzy, cesarz zaś zawyrokował stanowczo: «Senat się nie myli. Zatwierdzić urzędnika w otrzymanej randze; prezesowi zaś dać surową wymówkę z zamieszczeniem w formularzu, iż śmiał postanowienie senatu pod wątpliwość podawać». […]

Zgubiony pugilares

Z czasu pobytu cesarza Mikołaja w Moskwie przypominam sobie jeszcze jedno zdarzenie, o którem wiele wówczas mówiono, tak dosadnie charakteryzuje ono stosunki służbowe w biurokracyi rosyjskiej. Na jednym z balów dworskich, szef żandarmów, hr. Benkendorf, mając cale piersi pokryte gwiazdami i krzyżami, tak, iż przystęp do bocznej kieszeni był zagrodzony, schował do tylnej kieszeni swój pugilares z dwoma tysiącami rubli. Powróciwszy z balu, sięgnął ręką po pieniądze, ale nie znalazł już ich w kieszeni. Oburzony tak zuchwałą kradzieżą, wezwał do siebie jenerał-policmajstra i przedstawiwszy mu jaka to zgroza, że tam gdzie był cesarz i sami tylko wyborowi goście, policya wpuściła jakiegoś rzezimieszka, który śmiał okraść najwyższego szefa straży bezpieczeństwa, zapowiedział groźnie, że niezwłocznie utraci swą posadę, jeśli w ciągu tygodnia nie ujmie złodzieja i nie odzyska straty. Trzy dni zaledwie opłynęło, kiedy zjawił się u Benkendorfa policmajster z oznajmieniem, iż winowajca już w więzieniu, przyczem zwrócił właścicielowi pugilares, w którym ani jednego nie brakowało rubla. Przeszło dni parę, u Dworu miało być znowu galowe przyjęcie, na które szef żandarmów przywdział ten sam paradny mundur, lecz przechadzając się po salonie, poczuł, iż go coś uderza po udach; począł przeto szukać przyczyny i ku wielkiemu swemu zdziwieniu znalazł w pole munduru drugi pugilares podobniusieńki do tego, który miał w kieszeni. Przy indagacyi okazało się, że kradzież wcale nie miała miejsca, tylko pugilares przez rozprutą kieszeń wsunął się za podszewkę munduru, policmajster zaś zagrożony utrata posady, przekupił kamerdynera Benkendorfa, a nabywszy przez niego taki sam pugilares, napełnił go rublami i zwrócił obżałowanemu; pojmanie zaś złodzieja było czystem wymysłem. […]

Historia saratowskiego gubernatora

Z powodu braku należytej kontroli nad działalnością wyższych urzędników koronnych, działy się za panowania Mikołaja I nadużycia nie do uwierzenia prawie. Na dowód przytoczę tu komiczny epizod z rządów saratowskiego gubernatora, Panczeluzowa, które nie o wiele poprzedziły przeniesienie mojej matki nad Wołgę, tak, że w czasie mej bytności w Saratowie oglądałem jeszcze w całej krasie wspaniałą willę za miastem, którą ten satrapa zamieszkiwał.

Panczeluzew, starej i zamożnej szlachty potomek, otrzymawszy posadę gubernatora, dzięki wpływom przyjaciela swego, dyrektora departamentu w ministeryum spraw wewnętrznych, zdał rzeczywiste rządy powierzonej sobie gubernii na regensa swej kancelaryi, sam zaś cały czas swój poświęcał na urządzanie coraz to nowych i coraz to wspanialszych rozrywek. Bale, widowiska, wyprawy wodne i lądowe, polowania i konne kalwakaty następowały po sobie w nieprzerwanej kolei latem i zimą, z niewymowną uciechą zamożnej jeszcze wówczas szlachty i bogatych kupców, którzy uwielbiali tak gościnnego i wspaniałomyślnego gubernatora.

Że jednak dochody Panczeluzewa, jakkolwiek znaczne, nie wystarczały na tak kosztowny tryb życia, wynalazł on przeto środek, który bez zdzierstwa i łapówek potroił jego dostatki. Pod jego zarządem pozostawało wówczas jezioro Jełtońskie (inna nazwa Elton – A. O.), zawierające pod płytką powłoką słonej wody tak bogate pokłady skrystalizowanej już soli, iż nietylko dla Rosyi, lecz i dla całej Europy starczyłyby te zapasy na kilka stuleci. Eksploatacya tej bogatej kopalni znajdowała się w ręku rządu, urządzona jednak była tak wadliwie, że otrzymywane dochody pokrywały zaledwie koszta administracyi.

Panczeluzew, obdarzony zmysłem przemysłowym, łatwo zrozumiał, jakie korzyści osiągnąćby można z tego źródła przy umiejętnem jego zużytecznieniu; mając zaś plecy w ministeryum, łatwo otrzymał, iż mu dozwolono na własną rękę urządzić sprzedaż soli, pod warunkiem, że z tych dochodów opłaci pensyę własną i wszystkich urzędników swej kancelaryi. Korzystając z tej koncesyi gubernator, przybrał do spółki biegłego w handlu kapitalistę i wnet urządzili na wielką skalę wywóz soli z jeziora. Ładowne tym towarem statki zasilały nim wszystkie wsie i miasta przywołżańskie, z jednej strony aż do Astrachania, z drugiej zaś do Rybińska, a nawet Tweru; otrzymywane zaś stąd zyski dawały możność ich właścicielowi prowadzenia coraz to wystawniejszego życia.

Zazdroszcząc tak świetnego powodzenia gubernatorowi, marszałek szlachty saratowskiej zaskarżył go tajemnie przed centralnym rządem, że z uszczerbkiem skarbu nietylko sam się wzbogaca, lecz i fachowych handlarzy do spółki przyjmuje, marnując na prywatę bogactwo całego kraju. Życzliwy gubernatorowi dyrektor departamentu, otrzymawszy to zaskarżenie, ostrzegł natychmiast poufnie swego przyjaciela o grożącem mu niebezpieczeństwie, przyrzekając oraz, iż odroczy śledztwo w tej sprawie na parę tygodni, by mu dać czas urządzić swe interesa. Ratunek był łatwy, chociaż kosztowny: obaj spólnicy zgodzili się na to, by zatopić wszystkie statki naładowane solą, znajdujące się w owej chwili na Wołdze, co też niezwłocznie zostało dokonanem. Jednorazowa strata była znaczna, ale za to śledcza komisya wysłana z Petersburga, na całej przestrzeni od Tweru do Astrachania, nie znalazła żadnego dowodu prawdziwości marszałkowskiego oskarżenia. To też ostrą dano wymówkę p. marszałkowi i rzeczy pozostały i nadal jak były, tak, że wkrótce nowe statki na większą jeszcze skalę, prowadziły handel. Widząc, iż na drodze legalnej nic nie wskóra, przeciwnik gubernatora uciekł się do podstępu, w Rosyi tylko możebnego. Przekupił regensa kancelaryi, aby podsunął do podpisu gubernatorowi prośbę o dymisyę, a że Panczeluzew żadnych nie czytał papierów, fortel się więc udał i niebawem gubernator na własną prośbę otrzymał uwolnienie ze służby. Przerażony i obżałowany poleciał do Petersburga, by znaleść rozwiązanie tej zagadki; gdy mu jednak pokazano w ministeryum własny podpis na prośbie, nie mógł się przyznać, że nie czytając, podpisywał papiery, postarał się przeto o inną posadę, ale jezioro Jełtońskie na zawsze dlań było stracone.

***

Od redaktora

Na tym postanowiłem zakończyć cykl wspomnień arcybiskupa Zygmunta Szczęsnego Felińskiego. W dwutomowych «Pamiętnikach» wołyńskiego świętego jest jeszcze wiele pouczających i fascynujących stron. Każdy może w nich znaleźć coś ciekawego dla siebie.

Kiedy w zeszłym roku w przededniu 200. rocznicy urodzin świętego Zygmunta Szczęsnego Felińskiego redakcja zastanawiała się, w jaki sposób można uhonorować to wydarzenie, znalazłem w sieci jego dwutomowe «Pamiętniki».

Posiadając doświadczenie w tłumaczeniu (proszę policzyć zbiegi okoliczności) dwutomowego dzieła innego biskupa z Wołynia, Sługi Bożego (czyli przyszłego potencjalnego świętego) Adolfa Piotra Szelążka, miałem wobec tekstu pewne oczekiwania. Cóż, muszę powiedzieć: one kompletnie się nie sprawdziły. Zamiast teologicznych wykładów i poważnych pouczeń moralnych, strony tej publikacji okazały się pełne barwnych opisów i obserwacji, faktów i anegdot. Tłumaczenie wspomnień Felińskiego zaabsorbowało mnie. Tak więc zamiast planowanego artykułu wyszedł cały cykl publikacji, w którym wołyńskie strony biografii naszego bohatera zostały uzupełnione działem «Ówczesny stan Rosyi», opowieścią o łuckiej dobrodziejce Józefie Polanowskiej, a także dwoma artykułami o klasztorze Szarytek w Łucku (czytaj tu i tu).

Święty Kościoła katolickiego, niezłomny pasterz, który spędził na zesłaniu ponad 30 lat, lecz nie zdradził Boga i swojej owczarni, okazał się jednocześnie kochającym życie wyedukowanym narratorem, którego zainteresowania skupiały się nie tylko na religii, ale także na wielu innych aspektach życia. Być może właśnie ta wszechstronność pociąga współczesnego czytelnika.

Portret Świętego Zygmunta Szczęsnego Felińskiego. Public domain

Opracował Anatol Olich

Na głównym zdjęciu: Pomieszczenie kurii diecezji łuckiej, w którym w dzieciństwie studiował Feliński. Zdjęcie autora

Powiązane publikacje
Łuck pamięta o Monte Cassino
Artykuły
18 maja w Łucku obchodzono rocznicę Bitwy o Monte Cassino. Najpierw odbyła się akcja społeczna na skwerze imienia Generała Władysława Andersa, a później konferencja w Centrum Polskim.
19 maja 2023
Wołyński ślad Zbrodni Katyńskiej. Część 2
Artykuły
Ten esej poświęcimy zamordowanym w Katyniu polskim oficerom, którzy pochodzili z terenu współczesnego obwodu rówieńskiego lub byli z nim związani. Wśród zamordowanych przez sowieckich oprawców był także Innocenty Głowacki, niezasłużenie zapomniany ukraiński działacz społeczny i przedsiębiorca.
11 maja 2023
Polak zakochany w Ukrainie. 35 lat temu zmarł Józef Łobodowski
Artykuły
Na cmentarzu przy ul. Lipowej w Lublinie znajduje się grób, który odwiedzam za każdym razem, gdy bywam w tym mieście. Jest to miejsce pochówku Józefa Łobodowskiego, polskiego pisarza, publicysty, tłumacza, historyka i działacza społecznego. Polaka zakochanego w Ukrainie, którą uważał za swoją drugą ojczyznę. I nie zdradził tej miłości do końca swoich dni.
18 kwietnia 2023
«Nie wiedziałem, że jest tu nas tak dużo» – Piotr Walentynowicz podczas spotkania w Równem
Wydarzenia
«Los Anny Walentynowicz w niezwykły sposób połączył losy dwóch narodów» – powiedział reżyser Jerzy Zalewski podczas rozmowy o jego filmie dokumentalnym o Annie Walentynowicz, Matce Solidarności.
13 kwietnia 2023
Portret z wierszy i pamięci
Artykuły
W pięknych wnętrzach Muzeum Niepodległości w Warszawie do 27 kwietnia można obejrzeć wystawę pt. «Portret z wierszy i pamięci. Grupa Poetycka «Wołyń». Jej autorem jest Lech Wojciech Szajdak, syn Stefana Szajdaka – współzałożyciela Grupy Poetyckiej «Wołyń».
03 kwietnia 2023
Wołyński tłumacz o imieniu Dniepr
Artykuły
Wieś Dermań w obwodzie rówieńskim ma długą i bogatą historię. Wśród znanych postaci związanych z tą miejscowością szczególne miejsce zajmują dwaj rodowici Dermańczanie – Ułas Samczuk i Borys Ten, którego 40. rocznica śmierci przypada 12 marca.
12 marca 2023
Pamiętniki wołyńskiego świętego. Moralność chrześcijańska w stylu moskiewskim
Artykuły
W rozdziale «Ówczesny stan Rosyi» swoich «Pamiętników» święty Zygmunt Szczęsny Feliński wiele uwagi poświęcił religijności narodu rosyjskiego. Arcybiskup, który spędził 20 lat na zesłaniu w Jarosławiu nad Wołgą, mógł przyjrzeć się bliżej osobliwościom moskiewskiego prawosławia.
09 lutego 2023
Równe upamiętni o. Serafina Kaszubę
Wydarzenia
Na gmachu Sali organowej Rówieńskiej Obwodowej Filharmonii, dawnego kościoła Narodzenia Najświętszej Maryi Panny i Świętego Antoniego w Równem, pojawi się tablica upamiętniająca o. Serafina Kaszubę.
01 lutego 2023
Pamiętniki wołyńskiego świętego. Ówczesny stan Rosyi
Artykuły
Tekstem w ostatnim numerze, poświęconym biskupowi Kacprowi Cieciszowskiemu, sfinalizowaliśmy przegląd tej części «Pamiętników» świętego Zygmunta Szczęsnego Felińskiego, którą umownie nazwać można wołyńską. Jednak w tej publikacji jest wśród innych jeden rozdział, którego po prostu nie da się pominąć. Nazywa się «Ówczesny stan Rosyi».
26 stycznia 2023